sobota, 16 lipca 2016

nie samymi różami życie remontowe jest usłane


Prace nie idą tak szybko, jakbym tego oczekiwała, bo pewne niedociągnięcia deweloperskie skutecznie opóźniały kładzenie kafli w łazience. Jak tylko się z tym uporaliśmy, to okazało się, że mój Pan fachowiec musi iść na inną robotę, bo tam też miał uzgodniony termin, więc teraz czekam aż do wtorku, by dokończył łazienkę. Poza tym jego pomocnik miał przygotować ściany do malowania gruntując je, uzupełniając różne dziury i dziurki oraz pomalować farbą podkładową.  Zrobił to, ale jak dzisiaj przyszłam tam z innym panem fachowcem, to okazało się, że zrobił to źle, a nawet, nie bójmy się tego słowa, spierdolił to koncertowo i tak naprawdę musi to zrobić jeszcze raz, bo w takim stanie jak to teraz jest, będę miała smugi na ścianie. Materiał miał dobry, ja kasę wydałam i muszę ją wydać jeszcze raz.  Czeka mnie więc niemiła rozmowa. Jak ja tego nie lubię buuuu
Wanna, która miała być juź u mnie 3 dni temu, będzie dopiero około 25 lipca,
 a dekory do kafli będą chyba środę :/
W związku z opóźnieniem zmuszona byłam zlecić kafelkowanie tarasu i balkonu innej ekipie,
 bo zanim mój P.F. obrobi się z łazienką, to ja już te hektary będę mieć gotowe
 i wówczas będę mogła kłaść panele. 
Najgorsze jest jednak to, że muszę poszerzyć otwór drzwiowy do mojej sypialni, a to wiąże się z tym, że zapylę w pisdu całe mieszkanie, więc muszę to zrobić przed ponownym gruntowaniem i malowaniem,  no normalnie szlag mnie dzisiaj trafił. 
Ale czegóż się było spodziewać, było zbyt pięknie, by mogło być prawdziwie.
Frycowe  zawsze trzeba zapłacić, bo inaczej nie wiedzielibyśmy, że się remontujemy ;)

Poza tym życie we Wro fajne jest. 
Spotykam się ze starymi znajomymi i czuję się tak, jakbym w ogóle nie wyjeżdżała, a czas w miejscu stanął. Chociaż może nie tak do końca. Moi znajomi świetnie dają sobie radę, dużo osiągnęli w życiu zawodowym, prywatnie większość z nich ma spokojne , dobre i szczęśliwe życie, aż miło na to patrzeć. Też bym tak chciała. Ale mam wspaniałe dzieci i to mi wystarcza :)
Miłego weekendu !
sonic

niedziela, 10 lipca 2016

Ponte Dom Luís I

Dzisiaj w Porto, przy moście Ludwika I, którym 4 lata temu  wspólnie zachwycali  się pewna młodziutka studentka, będąca tam w ramach wymiany Erasmus  i pewien młody zakochany w niej po uszy student, wydarzyło się coś najpiękniejszego, co może się takim zakochanym ludziom przydarzyć.
Ci młodzi, mądrzy i piękni ludzie przyjechali tu ponownie, by odbyć podróż sentymentalną, bo to właśnie w Portugalii się kiedyś poznali. 
Najpierw wypoczywali na wybrzeżu Algarve, potem zwiedzali Lizbonę, na koniec pojawili się w  Coimbrze, gdzie oboje studiowali. Chodzili po znanych sobie uliczkach, odwiedzili właściciela pewnego pubu, który ich z radością powitał, obdarowując pamiątkowymi koszulkami, nie mogąc uwierzyć, że znów tam są.
Przedostatniego dnia pobytu uczestniczyli w weselu Jej  przyjaciółki, która wyszła za mąż za Portugalczyka.

Jednak młoda dziewczyna nie podejrzewała, że ostatniego dnia wydarzy się coś.
 na co w skrytości serca czekała. 
Szła więc ze swoim chłopcem żegnać się z Portugalią, szła znów zachwycić się mostem, który obiecali sobie kiedyś znów wspólnie odwiedzić.
Usiedli na swojej ławeczce, tej samej co 4 lata temu, z której widok na most i płynącą pod nim rzekę Douro jest najpiękniejszy
I przy tym moście  On poprosił Ją o rękę :)

Szczęśliwa i dumna sonic :)






Tak sobie myślę..


że udało mi się kupić mieszkanie w pięknym miejscu...
Kiedy jadę skoro świt na budowę, mijam pole kukurydzy, mijam mały las, wiejskie i podmiejskie zagrody. Cisza, mały ruch, koniec miasta, a mimo to do Rynku tylko kilka km. Ptaki śpiewają, klimat wsi. Marzyłam o takim miejscu od dawna. Już się cieszę na rowerowe wycieczki z Najmłodszą i spacery z Tofficzką. I na zbieranie polnych kwiatów, i układanie ich w bukiety, na odkrywanie nowych miejsc, kupowanie żywności z ekologicznych gospodarstw, bo już wiem, że będę je mieć w pobliżu.
Cieszę się na myśl o posiłkach na naszym tarasie, na uprawianie poziomek i ziół na nim. Już widzę pełne, blado różowe, pachnące róże w skrzyniach. Dużo pracy przede mną, jeszcze więcej wydatków, ale nigdzie mi się nie spieszy. Powoli będę spełniać swoje marzenia. Oby :)

Wybrałyśmy bardzo dobrą szkołę dla Najmłodszej, państwową, ale nowoczesną, wybudowaną ze środków UE i przystosowaną do jej wymogów. Myślę, że to dobra decyzja.

Na 5 minut przed nowym życiem wszystko w totalnej rozpierdusze, chociaż Sis mnie pociesza, że i tak daję sobie radę. Zastanowiło mnie to, ba ja zawsze myślę o sobie niezbyt dobrze, zawsze raczej mocno krytycznie.
Jutro, a właściwie dzisiaj czekam na pewną , bardzo miłą, oficjalną wiadomość i już się nie mogę doczekać, by się z Wami nią podzielić.
Przebieram nóżkami ;)
Byle do wieczora !!!

sonic

sobota, 9 lipca 2016

raport tygodniowy ;)


                                                                        bez związku ;)

                                 Aga - Amber, nie mogę zabrać naszej wanny, kupiłam więc tę.


Cuszzzz kasa płynie, a wizualnych efektów jeszcze nie widać zbytnio. Co gorsze pojawiły się koszty, których się nie spodziewałam, chociaż tak naprawdę byłam pewna, że wyliczany z ołówkiem w ręku kosztorys zwiększy się i tak o pewne niemiłe niespodzianki. Staram się jednak szukać oszczędności przy wszystkich zakupach. Ku mojemu zaskoczeniu ceny towarów np. w sieci Castorama różnią się w poszczególnych marketach i dzisiaj zakupiłam gres na taras i balkon tańszy o 25% w markecie na Bielanach od tego samego oferowanego w CH Faktory. To jest wiec moja kolejna dla Was podpowiedź- należy sprawdzać ceny nawet w obrębie tej samej sieci. Nie wiem, czy o tym pisałam, ale i  w IKEA też tak bywa, jeśli chodzi o towar w promocji- zakupiłam w Łodzi drewniane blaty do kuchni z 50% rabatem( oszczędność 450 zł! ), we Wrocławiu takiej oferty nie było.
Warto też prosić o pomoc pracowników danego działu i mówić wprost, że zależy nam na dobrej cenie, a nasz budżet jest ograniczony. Ja tak dzisiaj zrobiłam i miły pan sprzedał mi dobry klej do kafli w promocji - 1 duży worek plus drugi mniejszy za 1 zł. Razy siedem!  Widać istnieje tam solidarność "biedniejszego sortu" ;)
Mój Pan Fachowiec jest dobrym i skrupulatnym kafelkarzem, acz bardzo powolnym.
Dogadujemy się dobrze, ale co ważne, a czasem może i ważniejsze, to  mam dodatkowo chody u kierownika budowy, który całkiem bezinteresownie pomaga mi w pewnych kwestiach. Ta pomoc jest bezcenna, bo coś mi podpowiada, podsyła swoich pracowników do wniesienia ciężkich dostaw (kafle, kleje, panele itd).
Jeżdżę pomiędzy Wro i Uć w te i nazad i lada moment czeka mnie pakowanie, a to gorsze od wojny. Nie chcę nawet o tym myśleć, bo ilość szpargałów, bibelotów i innych dodatków jest większa od rzeczy ciężkiego kalibru,  w dodatku Najstarsza w Portugalii, a Synuś zajęty pracą i ja w tym wszystkim sama. Ogarnia mnie przerażenie przed logistyką tego przedsięwzięcia i ilością spraw do ogarnięcia, ale... muszę dać radę, bo jak nie ja, to kto ? :)

Tym czasem czeka mnie weekend spotkań towarzyskich i tym mam zamiar teraz żyć i się cieszyć :)

sonic