sobota, 25 lutego 2017

horoskop prawdę ci powie ;)


Wiało tu na blogasiu smutkiem, jeśli nawet nie wprost o tym pisałam, to sama wiem, że spod literek wyłaziły te smutki i troski. Niby dopięłam tego, co było naszym wspólnym marzeniem- moim i moich dzieci, powróciliśmy do Wrocka, ale przecież jeszcze jest taka niezbyt lubiana strefa naszego życia jak praca, a tej tutaj musiałam z pewnych względów szukać od nowa. Niby mogłam pracować w zawodzie jaki wykonywałam w Uć, ale splot pewnych wydarzeń pokrzyżował mi tą możliwość. Nocki miałam nieprzespane, chudłam z nerwów jak ta lala, co takie znów złe nie było, ale wolałabym chudnąc z innego powodu. Jest mnie mniej 8 kg, a spodnie z dupy leco i teraz nie wiem, czy ciuchy zmieniać, czy czekać na powrót do większych gabarytów ? :)
Będąc w totalnej czarnej dziurze zajrzałam sobie więc w horoskop. Chiński, bo to na przełomie tego roku zaczęłam szukać pocieszenia. Tonący brzytwy się chwyta, co nie ?  
A tam czytam- że mój los w tym roku będzie co najmniej choojowy ! I ja tez jestem beznadziejna i sobie zapracowałam na swój marny los. Patrzę na ten horoskop, ciśnienie mi się podnosi, sama już nie wiem, czy skakać z okna i dzieci przynajmniej kasę z ub dostaną, ale nisko mam i pewnie nic by z tego nie wyszło, ino kłopot by miały potem ze mną. 
Wczytuję się więc w te literki i Eureka! On był napisany w starym roku. Szukam więc dalej i znalazłam.  Prawidłowy hahaha, to znaczy taki, który w opozycji do tego poprzedniego
wieszczył mi dostatnie życie,  mnóstwo nowych ofert pracy, miłość i w ogóle high life .
 Ok, ten mi przypasił, więc uzbrojona w pozytywne emocje, pełna wiary w swoje szczęście 
i full możliwości postanowiłam się nie martwić, 
przecież horoskopy wiedzo lepiej, a już chińskie na pewno ! 
I jakby tu Wam napisać, co byśta nie pomyśleliśta, że zwariowałam ? 
Dostałam pracę! Nie dość . że pracuję w systemie mi absolutnie pasującym- pracuję własnym rytmem, bez kontrollingu ( kontrola + mobbing), to mam jeszcze wysokie stanowisko i robię to co lubię. Mało tego, odezwała się druga firma, proponując mi pracę przy tworzeniu zespołu sprzedaży i jego prowadzenie.   I jak tu nie wierzyć horoskopom ? :)  

Dobrego weekendu i tylko prawidłowych horoskopów Wam  życzę ;)
 sonic 

poniedziałek, 20 lutego 2017

wiosno, ejże ty!



Wiosny na gwałt potrzebuję! 
Marazm ogólny mnie męczy, na zaprzyjaźnionych blogach też go widzę i czytam. 
Ale coraz bliżej , niż dalej. Zainspirowana zdjęciami  Mariji Wrocławskiej poszłam  i ja w słoneczną niedzielę szukać przebiśniegów, ale niet, niente i nie ma, póki co, w każdym razie w Soniczkowie. 
Za to byłyśmy z córkami na warsztatach "Pani to potrafi" organizowanych przez IKEA i wyszłyśmy bogatsze o wiedzę, 3 tace  "dołóżkowe" i w pełni zainspirowane, co mam nadzieję, że przełoży się na odnowienie kilku mebli w domu. Potrzeba tylko słońca i mocno dodatniej temperatury, bo prace te musimy wykonać na tarasie. W kolejce czekają więc dwa stoły, jedna komoda "ludwikowska" i jedna komódka. Ponadto jedna ze ścian w salonie też zmieni kolor na modny teraz kolor ciemnej zieleni wpadającej w niebieski, taki też kolor dostaną nogi stołu w salonie.
Takie plany, mam nadzieję, że wyjdzie ok.
 Zaopatrzyłam się już w preparaty do ściągania farby, lakiery, pędzle, narzędzia do drapania drewna. Do kupienia pozostały farby Annie Sloan, którymi to pracowałyśmy w IKEA  i które są 
ogólnie uważane za najlepsze, a co ciekawe, można nimi malować nawet tkaniny tapicerskie. 
Póki co salon wygląda jak zbiór przypadkowych mebli lub jakiś składzik , 
co mnie wnerwia i burzy mój ład wewnętrzny ;) 

    te kwiaty to tapeta winylowa, zabezpieczona później, 
tak jak i pomalowane brzegi tacy , lakierem


te obie tacy w 100% były malowane samodzielnie, wzory z szablonu 


 Każda z nas ( Najstarsza Najmłodsza i ja ) wykonała jedną tacę. 
Może zgadniecie- Która z nas jest autorką - różowej, szarej z z fantazyjną mozaiką i tej w kwiaty ?  :)
Na zdjęciach wyglądają paskudnie, w rzeczywistości są dużo ładniejsze.
Malowane były farbą kredową, potem zostały polakierowane lakierem do farb kredowych.

buziaki
sonic 

wtorek, 14 lutego 2017

This is a love song for you ♥

tak się kiedyś szalało :)

 tego się też słuchało
i teraz się słucha, 
a w nowej wersji nie gorsze wcale :)

A tu w ramach koncertu życzeń również i mój ulubiony kawałek o miłości przy piątku   :)


\
\ale że mamy dzisiaj wtorek....


na przekór malkontentom- Happy Valentine's Day :P 
sonic

czwartek, 2 lutego 2017

Porocznicowo ;)


Nie zauważyłam, że 13 stycznia minęła druga rocznica pisania na tym blogu, ale to chyba z tego powodu, że bloguję już dużo dłużej i to data rozpoczęcia pisania na starym blogu
była dla mnie wyjątkowa i to ją doskonale pamiętam.
 A może to  z powodu nieustannych zmartwień  i raczej rzadkiego ostatnio bywania w blogosferze? 
O rocznicy przypomniała mi dopiero notka u Gosianki i komentarz aLuchy,
bo  mniej więcej w tym samym czasie wszystkie obchodzimy blogowe urodziny. 
W każdym razie dwa lata mi tu stuknęły, chociaż wydaje mi się, ze to dopiero minął rok.
Zaczynając pisać w "soniczkowie" miałam w głowie mnóstwo marzeń i planów.
Większość się zrealizowała, tych najważniejszych, i tak oto dzisiaj mieszkamy w Soniczkowie,
 pięknym miejscu pod Wrocławiem, kilka km od wrocławskiego Rynku, a jednak blisko natury:)
Przez okna salonu słyszę i widzę już od rana dzięcioła, gile z ich czerwonymi brzuszkami, stado "gęgających" ;))) kaczek obskubujących  trawnik, a lada moment spodziewam się jaskółek, które mają gniazdo i nad naszym balkonem, i nad naszym tarasem. Cisza i spokój. 
Na pobliskim polu pasą się sarny, przez drogę często przebiegają kuzyni TaDzika,
co takie znów bezpieczne nie jest i gdy jadę do domu to zwalniam. 
Takie bliskie spotkanie mogłoby być niezbyt dla nas wszystkich bezpieczne ;)
Długo się przymierzałam do pewnej decyzji, ale już dzisiaj mogę napisać to oficjalnie. 
Nie jadamy już mięs żadnych ssaków. Koniec! Nawet Najmłodsza, prawdziwy mięsożerca, zaklinająca się, że ona na pewno  nie zrezygnuje z mięsa tak jak jej 2 lata starsza kuzynka, po pewnym czasie i wielu przemyśleniach świadomie podjęła tą decyzję.
Najpierw bardzo ograniczałyśmy jego jedzenie, ale od miesiąc w ogóle.
 Jemy ryby, czasem drób, sery i warzywa.  Nie byłoby tej decyzji, gdyby zwierzęta były chowane w sposób humanitarny, tak jak kiedyś..
Teraz jest to już tylko czyste okrucieństwo i ja w tym uczestniczyć już nie chcę i nie mogę.
 Bo jak tu jeść takiego np. TaDzika?
Nie mam też absolutnie ochoty nikogo do tego przekonywać i indoktrynować, 
każdy musi to rozważyć sam, dojrzeć do tego lub nie. 
Odpowiadam za siebie i z tą decyzją jest mi dobrze. Wchodząc do sklepu wręcz z niechęcią patrzę na te półki z mięsem. Skutecznie sobie uświadomiłam  i obrzydziłam jego jedzenie.
Oczywiście kwestia hodowli drobiu też jest nie bez znaczenia, ale i tu można wybrać drób hodowany humanitarnie, a że drogi ? Cóż można jeść rzadziej ;)
Zauważyłam też pozytywne efekty nowej diety, chociaż one tak naprawdę zaczęły się
już nieco wcześniej, schudłam 7 kg  w ciągu ostatniego pół roku. 
Oczywista oczywistość cieszy mnie to, ale ciuchy z dupy " leco ";)
I oby tak dalej, czego sobie z okazji tej rocznicy życzę nadal  !

U pięcioletniej ;)  Gosianki wygrałam okolicznościowy długopis.
Może to jakiś dobry znak? Bo horoskop chiński mam bardzo dobry, 
i ponoć czeka mnie jakaś duża wygrana w tym roku, wiec chyba to to, tzn ten kubeczek ;))