a takie widoczki nieopodal Soniczkova
Nie miała Sonic kłopotu, postanowiła sobie odnowić stół.
Prawda jest taka, że ten zamiar miała od dawna, odkąd tylko styl shabby chic już jej obmierzł na dobre, a zachwyciła się wszystkim co z loftami związane. Ten styl wprowadzała już w Uć, ale łatwo nie było wszystko zmieniać, więc na Pietrynie było trochę pomieszanie z poplątaniem, co swój urok też miało.
Po przyjeździe do Soniczkova urządzała się powoli, mozolnie i z trudem, ale małymi kroczkami zaczęła się zbliżać , albo się jej tylko wydawało, ku wymarzonemu stylowi.
Ciągle czegoś też jej brakowało, na ogół pieniędzy. Zmiany więc następowały powoli i pewnie nie szybko wszystko uda się jej dopiąć, cóżżżż.....
No więc przyszła kolej na ściągnięcie białej warstwy farby ze starego stołu podarowanego kiedyś Sonic przez jej Ucką koleżankę, który to stół koleżanka ta odziedziczyła po swoje zmarłej cioci, posiadaczce pięknych mebli, bibelotów i przeróżnych cudnych przedmiotów. Tą samą drogą Sonic stała się szczęśliwą posiadaczką kilku innych skarbów- starej pięknej drabiny, dwóch niemieckich szafek niciaków z milionem przegródek i szufladek, pamiętających świetność przemysłowej włókienniczej Łodzi. Ach, gdyby Sonic przewidziała, że kiedyś tą białą farbę przyjdzie jej ściągać specjalistycznym płynem do pozbywania się starych warstw farb, następnie je ścierać, myć, szlifować całość tysiącem różnych szczotek i szczoteczek, druciaków, metalowych wat i własnymi pazurami, to za uja pana by pędzla z białą farbą do ręki nie wzięła! Ale cóż, wówczas Sonic była glamour ! Za to teraz Sonic wygląda jak robotnica feudalna, obolała jakby ją pan wraz z plebanem kijem obili. Robotę podzieliła sobie ( z konieczności i bólu wszystkich członków) na dwa razy- na dwa weekendy. Trzeba przyznać, że w tej katorżniczej pracy dzielnie i ofiarnie pomagała jej Najstarsza. Straty w ludziach poważne- ból rąk, dłoni, nadgarstków, palców, krzyża, uda, pleców, paznokci brak. Za to stół wygląda ładnie. Co prawda wosk koloryzujący jest o kilka tonów ciemniejszy niż wyglądał próbnik w sklepie, co w sumie można by reklamować, ale nie ma takiej siły na świecie, która rozbujałaby Sonic ręce, by to jeszcze raz zdzierać. Stół po woskowaniu jest pięknie satynowy, delikatnie połyskujący i przyjemnie pachnie wanilią. Jutro czeka go ponownie pokrycie woskiem, wyszczotkowanie nylonową szczotką i pieszczoty bawełnianą ściereczką, ale to już mały pikuś, przy tym co się działo, gdy w połowie pracy część drewna była bez farby, z części zwisały żałosne farfocle, a część była prawie nieruszona , a tu sił było brak. W takim stanie nie można było stołu zostawić, jedynie wyrzucić go na śmietnik, a to byłby grzech okrutny i niepowetowana strata ;)
Teraz do stołu trzeba kupić krzesła. Miały być różne, każde inne, ale Sonic już wie , że tak być nie może, bo w tej przestrzeni sprawia to tylko efekt bałaganu, a nie artystycznej wizji i nonszalancji, więc będą białe krzesła na drewnianych nóżkach, co rozjaśni przestrzeń nieco przyciemnioną dużym owalnym stołem. No ale na to trzeba będzie znów trochę poczekać.
Póki co ma do sprzedania 3 komody i mus się ich pozbyć, bo zagracają tylko przestrzeń, nijak do niej nie pasując. Ino, że Sonic nie ma szczęścia coś sprzedać, łatwiej jej coś kupić ;)
Zdjęcia wrzucę jutro.
Były więc i pot i łzy.
Łzy były i są jednak jeszcze z innego, poważnego i bardzo smutnego powodu.
Wczoraj odeszła
Małgosia, prawdziwa Dama słowa, Dobry i Szlachetny Człowiek, Przyjaciel ludzi i zwierząt, Bohaterka i Patriotka.
Na zawsze zostanie w mojej pamięci.
Apdejt- zdjecia, ale nie wiem czy widać różnicę ;)
Szkoda, ze nie zrobiłam w trakcie zdzierania białej farby, ale wówczas byłam w takim amoku i przerażona, że nie pomyślałam o robieniu dokumentacji
sonic