niedziela, 31 grudnia 2017

Niech Wam się darzy!




Koniec roku zawsze przywołuje jakieś podsumowania.
Dla mnie to był mimo wszystko dość dobry rok. Problemy oczywiście były, bo takie jest życie, w każdym razie moje życie. Rok rozpoczęłam od szukania pracy, od nieprzespanych nocy, strachem o byt. Potem dostałam pracę, którą lubiłam, którą mogłam wykonywać w domu, ale jak to bywa żre, żre aż zdechnie, nie będę pisać czemu, bo kosztowałoby mnie znów trochę nerwów. Dobrze, że zdobyłam nowe doświadczenie i że przez kilka miesięcy miałam spokój.
Teraz znów jestem na początku drogi zawodowej w zupełnie innej branży, a czy dam sobie radę, pokaże kilka przyszłych miesięcy. Moja przyjaciółka śmieje się ze mnie, że pod koniec życia będę się znać na wszystkim i oblecę wszystkie zawody świata, poza kurewstwem ;)
Na początku 2017 roku nie wiedziałam, że zostanę babcią i to było dość duże zaskoczenie. Teraz czekam na wnusia, już wiemy, że będzie to chłopczyk, dla którego kupujemy w tajemnicy ciuszki i czekamy na niego wszyscy z niecierpliwością. Trwa burzliwe wybieranie imienia.
Cudowna kotka, która u nas się pojawiła na chwilę, znalazła cudowny dom w Poznaniu. Tęsknię za księżniczką Cirunią, ale wiem, że ona już nie i że ma najwspanialszych opiekunów na świecie.
Poza tym dzieci zdrowe, najmłodsza dorośleje.
Czego sobie życzę na nowy rok? Oby ten rok był lepszy, lepszy dla Polski, a mi dał mi więcej wytchnienia psychicznego, żeby mogła kupić nowe auto, bo to ledwo zipie, ale przede wszystkim zdrowia dla mnie i najbliższych, bo tylko to jest w życiu najważniejsze.
Tego też życzę Wam, kochani.


Zdrowia i spełnienia marzeń tych małych, ale i tych wielkich, 
których nawet boicie się wypowiedzieć na głos.
Nie bójcie się marzyć, marzenia się spełniają :)
Niech Wam się darzy! 
sonic 



piątek, 29 grudnia 2017

jasnowidzenie sonic



Tak jak przewidziałam- święta, święta i jeb! już po świętach ;)
Ja to przewidująca jestem!
Przewidziałam też i to, że będą to spokojne i dobre święta, i tak było.
Do ostatniej chwili zastanawiałam się nad kupnem choinki, ale w końcu
przyzwyczajenie do tradycji zwyciężyło i kolorowa pani stanęła pod oknem. 
Czytałam wiele różnych opinii na temat tego, czy niekatolicy mogą świętować w te dni i dlaczego to ewentualnie robią. Nie chce mi się tu tego wszystkiego przytaczać, ani tego hejtu, ani tego jadu.
My świętujemy wspólne spędzanie czasu, celebrujemy ciepło ogniska domowego, cieszymy się wspólną obecnością, zajadamy ulubione potrawy i rozmawiamy. 
Rozmawiamy o tym, o czym nie ma czasu na co dzień, snujemy plany, marzymy na głos, wspominamy najfajniejsze chwile z naszego życia, a ja opowiadam im o tych chwilach, których nie pamiętają, o tych ludziach, których już z nami nie ma.
 Dlaczego w tym czasie? Bo jest na to czas, bo cała ta oprawa tych świąt i różne obrządki im przypisane towarzyszące ludziom dużo dłużej, niż wydawać by się mogło katolikom, własnie temu sprzyjają. Początek zimy tak naprawdę jest początkiem nowego życia, a co za tym idzie i nowych nadziei dla każdego z nas, więc czemu stawać temu okoniem ?  Lubię wracać myślami do tych chwil, gdy byłam dzieckiem i obserwowałam przedświąteczne krzątanie mamy w kuchni i gdy szukałyśmy z siostrą poukrywanych prezentów, gdy podjadałyśmy schowane słodycze, a później może mniej miłe, a nawet na pewno mniej miłe czasy, gdy trzeba było stać godzinami w kolejkach, by zasiąść do stołu wigilijnego, na którym musiało być 12 potraw i był to nie lada wyczyn. 
Z tych czasów pozostała mi absolutna awersja do chodzenia do sklepów. 
Człowiek lubi mieć rytuały, one nadają pewien rytm naszemu życiu i jeśli nawet ulega zmianie nasz światopogląd, to kultywowanie tradycji rodzinnych stanowi łącznik międzypokoleniowy, a tego nikt nie ma prawa nikomu zabronić. Mimo, że moje dzieci też są niewierzące, to mam nadzieję, że i one kiedyś, gdy mnie już nie będzie, będą  z radością wspólnie zasiadać do stołu i wymieniać się wspólnymi wspomnieniami jako to drzewiej bywało ;) 



sobota, 23 grudnia 2017

Kto wie



Dobrych Świąt, kochani ♥
Dobrego czasu celebrowanego z najbliższymi.
Niech  tylko dobre wspomnienia Wam towarzyszą i  oby dały Wam one siłę do tego, 
by dobre tradycje i całą tą magię, którą dostaliśmy w dzieciństwie,  przekazywać dalej 
naszym dzieciom i ukochanym osobom. 

sonic 

czwartek, 21 grudnia 2017

róbta co chceta ;)

                                                      sprzątnięte z nudanafejsie z Fb

Pierwszy dzień zimy, od dzisiaj dzień się wydłużać zacznie, co mnie generalnie wprawiło od samego rana w dobry humor. Nie, że zima, bo nienawidzę, ale że dnia przybywa czyli aby do wiosny, zresztą póki co bardziej to przedwiośnie niż co innego. Dowiedziałam się, że ten najkrótszy dzień w roku i tak jest najmniej krótki we Wrocławiu i to o ponad godzinę w stosunku do Przylądka Rozewie i trwa 8 h i 13 minut.
Poza tym święta, święta i zaraz JEB! i będzie po świętach. To też mnie jakoś nie wytrąca z równowagi, bo chata na bieżąco ogarnięta, a czasy gdy przeziębiona i z gorączką myłam okna, poszły absolutnie w pisdu. Teraz myję je,  gdy są brudne, a że nie są i nie podejrzewam, by się miały zabrudzić przez najbliższe dwa miesiące, bądź bym miała to zauważyć przed nadejściem wiosny, to mam spokój i z tym.
Jakoś tak wyszło w tym roku, że prezenty zrobiłam dużo wcześniej i bieganie w amoku po sklepach też mi już nie grozi, więc to kolejny powód, by dzisiaj mieć spokojną głowę.
Całe gotowanie jak zwykle odbywa się u mnie 23 grudnia, bo lubię wszystko świeże, a i rozdrabniać się na kilka dni po prostu mi się nie chce czyli jutro jeszcze luz.
Czytam wasze blogi, czytam na fejsie i widzę, że tak naprawdę chyba nastąpiła w nas kobietach dojrzałych i po przejściach ;) jakaś zmiana i w ogóle i w szczególe mamy coraz bardziej na ten świąteczny reżim wywalone na maxa i niech nam to tak pozostanie na wieki wieków Amen!
Czego Wam serdecznie wszystkim życzę :)
 sonic

niedziela, 10 grudnia 2017



Jadąc w piątek autem zobaczyłam niedaleko Soniczkova kroczące po polu takie dwa piękne okazy.



Zdjęcia są z neta, bo nie jechałam sama i dlatego nie mogłam się niestety zatrzymać, by uwiecznić samodzielnie te żerujące żurawie.
Zaskoczona tym widokiem, poczytałam trochę i już wiem, że mam dość duże szczęście, bo tych ptaków jest w Polsce tylko około 5-7 tyś par! Co ciekawe, ostatnio można je spotkać bliżej osad ludzi, ponieważ nauczyły się, że łatwiej jest im zdobyć w takim sąsiedztwie pokarm. Martwi mnie tylko, czy ta parka jeszcze odleci do ciepłych krajów, czy zdąży, czy niestety z jakiegoś powodu została tu na zimę i jak wobec tego poradzi sobie w takiej sytuacji, czy przeżyje mrozy.

Poza tym nałogowo oglądam seriale. Jedni zajadają stres, ja zaś przenoszę się w celulozowy świat filmu.
Obejrzałam więc jednym tchem Opowieści podręcznej, Stranger Things 2, The Bridge, Broadchurch, Grace and Grace, Intruz i jeszcze kilka innych oraz 5 sezonów genialnego Ray Donovana, ach i och!!  co za serial, co za aktor!!! No i jeszcze mroczny i niezwykły Dark. Czekam na kolejne sezony obu z nich. Oczywiście jest też kolejny sezon Walking Dead-  jutro ostatni odcinek, na kolejną część znów trzeba czekać aż pół roku. W między czasie kilka filmów fabularnych i kilka książek, ale te czyta mi się źle, bo wzrok mi wieczorem siada :/

Coraz trudniej znaleźć mi coś, czego jeszcze nie obejrzałam ;)
Ale za to co rusz wpada mi coś do ucha, tak jak utwór własnie z serialu Dark





Dobrego tygodnia
sonic


wtorek, 5 grudnia 2017

mała retrospekcja





To najprzystojniejszy Wnusio ever, czyli Franek, mam nadzieję, że tak będzie mieć na imię ;)
Papuśny, piękne mądre czółko i zadarty nosek, uderzająco podobny do mnie ;)
Rośnie i będzie jeszcze róść ( co za słowo) ponad 4 miesiące.

Koteczce znalazłam najlepszy dom na świecie. Mieszka w Poznaniu u koleżanki, która ma absolutnego fioła na punkcie kociaków, co było najlepszą rekomendacją tego domu. Adopcja nastąpiła dwa miesiące temu. Serce mnie bolało i boli, ale Toffi cierpiała katusze, zrobiła się agresywna i nie było widoków na uspokojenie sytuacji. Wielka szkoda! To najcudowniejszy kot na świecie i bardzo mi go brak, ale mam kontakt, więc wiem, co u niej słychać.

 W międzyczasie urodziny obchodziła cała trójka moich dziecków, Najmłodsza wyprawiła je do spóły z drugą solenizantką we Wroclavi, a potem na Jarmarku. Był to dość szokujący dla mnie pomysł, ale sami tam całą grupą dojechali ( 17 osób) kupili tort, pokroili,  kupili 2_4_U, w sumie 5 godzin wspólnych wygłupów. Czasy się zmieniają.

W Soniczkovie nastała jesień, poranne mgły, w powietrzu unosi się zapach gnijących liści, jedne ptaki odleciały, przyleciały inne, pola zbrązowiały, a mimo to widok mnie nie przygnębia. Podoba mi się ten wiejski krajobraz, bo przypomina mi te widziane okiem wyobraźni, gdy w dzieciństwie czytałam książki i szczerze zazdrościłam ich bohaterom. Nadchodzi okres wyciszenia.

Minął rok, jak tu mieszkamy. Mimo wielu trudności, to był dobry rok. Co prawda zmieniam pracę, mam nadzieję, że na lepszą i że Opatrzność nade mną czuwa.

sonic

niedziela, 15 października 2017

babie lato





 "Wciąż trwał czas przybywania świata. Czas ubywania zaczął się wiele lat później i nie dało się go powstrzymać" 
                                                                                                       Magdalena Szozda "Wpływ jeziora błękitnego"

Magda Spokostana zmarła kilka dni temu. Pamiętam, jak przeczytałam Jej książkę, podarowaną mi przez Anię M. Zrobiła na mnie duże wrażenie. I książka i Autorka.
Po  smutnej wiadomości sięgnęłam po nią raz jeszcze  i na nowo odkryłam to, czego może wcześniej nie zauważyłam, zresztą nie wiem, może teraz tak mi się wydaje, bo i ja się zmieniłam, postarzałam. Pewnie jestem w podobnym wieku do Magdy, może dlatego znalazłam wiele innych podobieństw. W ocenie rzeczywistości, zwłaszcza tej, która już za nami. Tego co boli i tego co się zabliźniło, a może nie.

Smutno mi.

****************************************************************************


 W Soniczkowie babie lato.
Takie na wyciągnięcie ręki, zupełnie blisko, bo nawet na ekranie monitora. Tańczy  owinięte wokół latarni długimi nitkami, frunie ku polom, a może od nich..
Na dębach za oknami jest go jeszcze więcej. Zwisają długie girlandy,  tworząc poplątane nici życia, skrząc się promieniami słońca, jakby chciały uprzytomnić, że życie składa się tylko z krótkich chwil w blasku, reszta jest szara i krucha. Niektóre nitki urywają się jeszcze w ostatni odruchu, by polecieć dalej w nieznane, by zaznać chwil wolności, a może by zaplatać czyjś los.
A dęby? Pięknie im w tym babim lecie, strojnie. To na nich od kilku dni gwarnie przesiadują sójki. Same nie wiedzą, czy jeść te żołędzie, czy robić z nich zapasy. Przeskakują z gałęzi na gałąź i co rusz wypadają im te smakołyki z dziobów, ale obfitość stołu nie skłania je do poszukiwań, zrywają następne i odlatują.

Na niebie ani jednej chmurki, na termometrze 24 stopnie.
Takie to piękne  pożegnanie lata.
Za  kilkanaście dni minie nam rok, jak tu zamieszałyśmy.

sonic


czwartek, 7 września 2017

powakacyjnie czyli z kotem i nie tylko ;)


Parafrazując wielce życiową mądrość narodową mogę rzec-Wakacje, wakacje i  po wakacjach.
Szkoda. W tym roku pogoda zaskakiwała każdego dnia- raz afrykańskim upałem, drugiego dnia listopadowymi wichurami i ulewami, ale, co by nie mówić, długich dni, ptasich  śpiewów o poranku, pięknych zachodów słońca, bujnego kwiecia będzie brakować, bo z każdym dniem wszystkiego mniej.
Spotkanie z Moniką i jej dziećmi dostarczyło nam, jak co roku, wiele radości i fajnie spędzonego czasu. Najmłodsza pierwszy raz pojechała sama na obóz, do tego do najpiękniejszego według mnie kraju, czyli do Chorwacji. Oczywiście jadąc tam jechała w strasznej burzy, wracając, przejeżdżała
przez pożary, wiec mamusia kwoka miała zapewnione nerwy full wypas. Poza tym wszystko było ok, dziecię zachwycone wróciło i pełne wrażeń, no!
Od ponad 3 tygodni mam w domu to:

Szanowni Państwo, oto Królowa Brytyjska !



Widzicie łapeckę  na łapecce ? 


  a te oczyska ???



 tu obie Królowe na jednej wysokości, ale Królowa Wredota wyżej ! ;)

Kotka przebywa u mnie czasowo, za kilka dni się okaże,  czy będzie nadal  u Syna, czy będę szukać jej domku. Jest cudowna, kochana, łagodna, ale lubi szaleć, zwłaszcza nocą. Szybko się u mnie zaaklimatyzowała, jedyny problem to nasz wredna, rozpieszczona i samolubna zazdrośnica Tofija. Generalnie omijają się, mimo wyraźnych sygnałów ze strony kici, że fajnie byłoby się pobawić i zakumplować, to niestety Toffi nie chce i czasem kłapnie paszczęką, zwłaszcza gdy zagrożona jest jej jakaś zabawka, lub koteczka biega i podpadnie tym niegościnnej Pani Domu.
Mnie skradła serce absolutnie, ale widzę, ze psina jest osowiała i bardzo się jej to wszystko nie podoba , a i kotka jest zastraszona.

Ale nie tylko tym zostałam obdarowana przez Syna.
No więc, jakby to rzec....  otuuuszzzz ......zostanę najfajniejszą babcią na świecie ;)
Tak, serio!
Nie powiem, bym się  w pierwszej chwili ucieszyła, gdy Syn mi to zakomunikował, bo trochę to jest za wcześnie,  bo znają się  niecały rok, bo jeszcze finansowo nie są na to przygotowani, bo jeszcze wiele innych "bo", ale po pierwszym obuchu w łeb i tysiącu obaw rozpracowywanych w mojej głowie na setki możliwych scenariuszy, dzisiaj już się cieszę. Dziecko ma w tym momencie wielkość małej fasolki i  pojawi się świecie pod koniec kwietnia. Teraz kombinujemy, co zrobić z mieszkaniem dla nowej młodej rodzinki, czy remont tego co mają  u babci w oddzielnej części domu, czy szukać czegoś innego.
A ja? Jak  się z tym czuję ? No nie czuję się babcią, a wręcz na przeciwko hahhaa. Totalnie nie byłam na to gotowa, może też i dlatego, ze najmłodsza jest jeszcze młodziutka, więc jakby okres matkowania nie zakończyłam dawnao dawno temu ;)

z babcinym pozdrowieniem, a hoj !
sonic




wtorek, 11 lipca 2017

prawie wakacje


Nie wiedzieć kiedy i jak a minął rok, jak jestem we Wrocławiu. Wiele się wydarzyło, najpierw urządzanie naszego mieszkanka, nowa szkoła Najmłodszej, moja nowa praca, a po drodze wiele trosk, wiele wzruszeń, nowych doznań. Jesteśmy tu szczęśliwe, nie wyobrażamy sobie nawet, że mogłybyśmy trafić gdzieś indziej. Soniczkowo jest dla nas szyte na miarę ;)
Minął też rok od naszego spotkania z moją przyjaciółką z LA, a wydaje się jakby to było tylko kilka  miesięcy. Dopiero szalałyśmy po knajpkach, imprezach u znajomych, a potem  płakałyśmy przy pożegnaniu, a już dzisiaj wieczorem będzie we Wro.
Najmłodsza czekała już od kilku tygodni, nie mogąc się doczekać, by znów szaleć z amerykańską przyjaciółką- jej rówieśniczką. Tym razem Monika przylatuje z dwiema córkami i chłopcem starszej. Przed nami 2 tygodnie spotkań, wieczornych wyjść, może jakieś małe wycieczki i wypady.
Nigdzie na urlop nie jadę, bo  nie mam kasy- to raz, a dwa, że mus pracować, jedynie Najmłodsza pojedzie na obóz, więc te 2 najbliższe tygodnie to mój taki mini urlop, na który cieszę się jak guupia.
I bardzo się cieszę na to nocne buszowanie po wrocławskich knajpkach i spędzaniu czasu ze znajomymi.
No, musiałam to z siebie tu wylać ;)



Zapomniałam napisać, że Tutejszy Artysta przyniósł mi w prezencie jajeczka od kur swych i żółtą fasolkę szparagową. Nie chciał pieniędzy, absolutnie!!, ale wrzuciłam mu do koszyka parę złotych i kolejne ciuchy dla wnuczki, na co usłyszałam, że jestem "babką z klasą " hehehehe.  Rozczulił mnie.


sonic


środa, 5 lipca 2017

dla zdrowotności, z łezką w oku



Kilka tygodni temu zrobiłam syrop z kwiatów czarnego bzu. Jest nie tylko zdrowy, ale i przepyszny. Zapach podczas jego przygotowywania unosił się w domu przez kilka dni. Po 3 dniach, z czego 2 dni syrop był w lodówce, przelałam go do ciemnych butelek. Syrop doskonale gasi pragnienie w upalne dni, dlatego troszkę już go zużyliśmy. Reszta została schowana na zimę.
U Graszki przeczytałam o syropie z czerwonej koniczyny, więc w sobotę wziąwszy psa pod pachę poszłam szukać na okolicznych łąkach kwiatów. Niestety wiele nie znalazłam, ale odkryłam nowe dróżki, poznałam kolejne zakątki. Wracając z wycieczki spotkałam pewnego Tubylca, bidnego starszego pana, który często jeździ rowerkiem po okolicy szukając jakiegoś złomu, czy niepotrzebnego komuś drewna, palet itp, a któremu to dałam kilka dni wcześniej torbę niepotrzebnym już nam ciuchów.  Pan zaprosił mnie do domu, by pokazać mi swoje obrazy ! Tak, ten niepozorny człowiek, wyglądający bardziej na menela niż na artystę, okazał się wrażliwym na piękno naturszczykiem. Bez szkoły, za to z wielką miłością do malowania akwarelami, pastelami czy farbą olejną. Nie były to może zachwycające mnie dzieła, ale chciałabym tak ładnie malować jak on.Okazało się, że przez lata sprzedawał swoje prace pod wrocławskim pręgierzem i tak mi się wydaje, że ja go kojarzę własnie z tamtych odległych już czasów. Ponoć został z czasem przegoniony przez konkurencję, bo nie dość, że malował ładniej, to jeszcze taniej. Ponoć też ktoś brał te jego prace na sprzedaż, ale pod swoim nazwiskiem, jemu jednak nie płacąc za wiele. Smutne to było.
Troszkę sobie poplotkowaliśmy, powiedziałam mu też czego  ja właśnie szukałam na łące i Tubylec Artysta obiecał, że jak znajdzie tej koniczyny w okolicy, to mi jej narwie. I proszzz  stoję sobie w poniedziałek na balkonie, a tu pan T.A. macha do mnie z daleka torbą wypełnioną do połowy kwiatami koniczyny, którą dla mnie zerwał.
Wiecie co, normalnie łzy mi stanęły w oczach. Tak to jest, najbardziej honorowi ludzie, to ci co sami często niewiele mają, a jednak potrafią się odwdzięczyć, chociaż wcale nie muszą i nikt tego od nich nie oczekuje.
No więc w garnku stoi pół kilo kwiatów czerwonej koniczyny zalanej  syropem z 1,5 litra wrzącej wody z kilogramem cukru i dwoma cytrynami, które dodałam, gdy syrop ostygł.
Ech, cieszę się na ten syrop, ale łezki mi się chyba zawsze będą kręcić, przy każdym łyku
Życie jest do dupy. Bieda odbiera ludziom godność. I marzenia :(((





Apdejt-
Pisałam posta w poniedziałek,  a dzisiaj mam już syrop gotowy


Nie jest tak smaczny jak ten z kwiatów czarnego bzu, ale jego właściwości rekompensują smak.

Pisząc tego posta spojrzałam na bukiet stojący na stole tuż za ekranem mojego lapka, a  który to zebrałam podczas wycieczki po okolicy 
i
ZAMARŁAM



bo zobaczyłam TO


 TO COŚ  musiałam mieć w ręce, chociaż łudzę się, że nie dotknęłam JEJ jednak

Duża jak mój mały palec, ale grubsza !


Zwróciłam JEJ wolność,
ale gęsią skórkę miałam długo :)))

sonic



wtorek, 27 czerwca 2017

Czas na chabry


Lata temu moim ulubionym kolorem we wnętrzach był niebieski, ale jak to bywa po po czasie przychodzi przesyt przeradzający się w szczery wstręt, 
więc w kolejnych mieszkaniach nie było nic niebieskiego;)
Teraz znów mnie coś najszło, do tego dochodzą zielenie we wszystkich odcieniach.
Spacerując dzisiaj po okolicy z Tofiją nie mogłam się więc powstrzymać.





W powietrzu powoli unosi się już zapach lipy, co do której mam niecne plany.
Robicie jakieś nalewki, syropy, herbatki lipowe ?

A co z różą, a właściwie jej płatkami ?
Póki co zbieram swoje uwiędłe i zasypuję je cukrem.

Dobrego dnia
sonic


niedziela, 25 czerwca 2017

ciągle do zrobienia

Po  postulacie Aluchy wrzucam zdjęcia balkonu i ciągle niezrobionego tarasu 







A to moje tarasowe hektary- jest co myć i co urządzać oraz nasadzać.
Skrzynia po lewej to grat do wyrzutki, a że ciężki, to nie ma mi kto go wynieść, a jak już jest, to ja zapominam poprosić ;)




Tą ścianę mam zamiar osłonić od wiatru jakąś pleksi, tak by nie stracić pięknego widoku, jaki się rozpościera dookoła. Po przeciwnej stronie w przyszłości ma się pojawić wielka skrzynia  i to w niej będą rosły wszystkie rośliny.





 Mebli brak, ale czekam na palety, z których zrobię siedziska, ba! leżanki ;)
stół z drewnianej szpuli już jest i czeka na pobejcowanie, jak zrobię wszystko , to pokażę
Mam tu fajnych sąsiadów, to jedni z nich mają mi właśnie te palety przywieźć, inna sąsiadka swoje już oszlifowała, więc pożyczy szlifierkę. Dostałam też stare skrzynki po jabłkach, będą w sam raz na stołki i pojemniki na kwiaty.

A to widok z tarasu, pod światło


a to tuż obok domu- Makowe pole :)


 Czerwiec, mój ukochany miesiąc, powoli się kończy, ale dni są długie, pogoda piękna, trzeba się cieszyć najbliższym czasem. Dzisiaj byłam na wycieczce rowerowej z sąsiadką. Pierwszy raz od 10- ciu lat wsiadłam na rower. Mało trupem nie padłam po pierwszym kilometrze, ale potem poszło z górki. Wiał wiatr, więc dałam radę. Mamy zamiar jeździć tak co tydzień.
 Najmłodsza przyniosła świadectwo z czerwonym paskiem, szczególnie jestem dumna z tego, że nadrobiła 2 lata z j.niemieckiego, którego w Uć nie miała,  i z bieżącego programu dostała 5! Teraz idzie do 7 klasy- podła zmiana ją dopadła :(
Dobrego tygodnia
sonic



środa, 21 czerwca 2017

Ja, poganka

18 POWODÓW, DLA KTÓRYCH WARTO BYĆ POGANINEM*
1. Nie musisz ciągle wysłuchiwać od ateistów, że wierzysz w coś, co nie istnieje. Czcisz Słońce. Jak ktoś ma wątpliwości, czy Ono istnieje, to pokazujesz palcem. Richard Dawkins może ci naskoczyć.
2. Matka Natura nie ma ci za złe, gdy gapisz się na tyłki płci przeciwnej. Wręcz przeciwnie, cieszy się, że doceniasz, że tak ładnie jej wyszły.
3. Bardzo szybko uczysz się dystansu do tego, co ludzie mówią o twojej wierze. No bo jak powiesz, że świętujesz pełnię Księżyca, to wiadomo, że będą się śmiali. I oczywiście przechodzisz nad tym do porządku dziennego, zamiast pielęgnować urazę swoich uczuć religijnych.
4. Nie masz jednej księgi z odpowiedziami na fundamentalne pytania, więc szukasz w wielu różnych. Koniec końców, pewnie i tak nie znajdziesz, ale jaki będziesz oczytany!
5. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby święte drzewo wyrosło w kształt bazyliki w Licheniu.
6. Zagadnienia teologiczne stają się znacznie bliższe życiu, kiedy w twojej religii Matka jest symbolem płodności, a nie dziewictwa.
7. Politycy i publicyści nie wycierają sobie gęby imionami twoich bogów. A nawet gdyby chcieli, to nie umieliby ich wymówić.
8. Nikt za bardzo nie wie, po czyjej jesteś stronie w sporach antyklerykałów z Kościołem, oświeceniowych racjonalistów z religijnymi fundamentalistami, moherów z lewakami itp., więc każdy może z tobą porozmawiać jak człowiek z człowiekiem. A że i tak zdarza się to rzadko, to już inna rzecz.
9. Wolno ci jeść wszystko, pod warunkiem, że nie będziesz się czuł pokrzywdzony, jeśli w końcu coś zeżre ciebie.
10. Twoi bogowie nie wypierają się tego, że stworzyli ludzi takimi, jakimi są. Na przykład gejami. Pewnie nawet gdzieś tam w Panteonie jest jakiś osobny bóg specjalnie dla nich, bo dlaczego by nie? I na pewno wygląda bo-sko!
11. W szkołach i urzędach krzyże na ścianach pojawiają się i znikają, ale pogańskie paprotki na parapetach, symbolizujące odwieczną siłę Natury, trwają niezmiennie.
12. Składanie ofiar rzeczowych ma więcej sensu, kiedy czcisz święte zwierzęta. Głodnej wiewiórce sprawisz więcej radości orzeszkiem niż obrazowi Matki Boskiej kolejnym złotym wisiorkiem.
13. Jedyny ojciec, którego czcisz, to twój własny. Co prawda nie był pewnie nieskończoną miłością, ale za to widywałeś go nie tylko w wizjach i prawdopodobnie nie groził ci skazaniem na wiekuiste męki za nieposłuszeństwo ani nie wyrzucił z domu za podjadanie jabłek z sadu.
14. Rozumiesz, że nie jesteś duszą uwięzioną w ciele, tylko tym właśnie, cudownie skonstruowanym, ciałem. Fajnie jest nie czuć się uwięzionym, prawda?
15. Na tacę kładziesz filiżankę.
16. Nie wierzysz w te bzdury, jakoby dobra karma wracała. Na podstawie wieloletnich obserwacji swojego zwierzęcia totemicznego (na przykład kota) wiesz, że dobra karma to taka, która po spożyciu nie wraca i nadaje sierści jedwabisty połysk.
17. Niebo masz zawsze nad głową, a nie w abstrakcyjnej i niepewnej przyszłości.
18. W twojej politeistycznej wizji świata jest miejsce dla każdego boga, którego przyniesie ze sobą napotkany człowiek

(Tekst ściągnięty z fb)


 I to mi się podoba :)

A tak poza tym, to mamy najpiękniejszy miesiąc roku i staram się nim cieszyć.
Pogoda piękna, ptaki śpiewają od brzasku, wieczory długie, życie żyje dookoła.
Truskawki słodziutkie, szparagi jeszcze są, zrobiłam sok z kwiatów bzu ... oby lato trwało cały rok 
                                                   zdjęcia urodzinowych kwiatów, niech będą nieśmiertelne 




















Zakwitły moje pierwsze róże !



 a w koszu zaczynają dojrzewać poziomki