wtorek, 18 kwietnia 2017

Do czego służy blog ?


Czas świąteczny minął.
Dla mnie był to czas spotkania w gronie rodzinnym. Co prawda kolejny raz okazało się, że moja rodzina to  bardziej wąskie grono, że tak to nazwę. Ograniczona do mojej sis, naszych dzieci i partnerów naszych dzieci, ale w tym gronie jest nam dobrze. Temat mojej matki chyba zamknęłam już raz na zawsze, w każdym razie na długo. To kobieta, która od lat mnie niszczyła, to osoba, która żywi się złymi emocjami, rozpamiętuje przeszłość. W moim życiu są/były tylko dwie tak destrukcyjne osoby- matka i teściowa. Z tą drugą nie widziałam się od 15 lat, ale o niej nie myślę i dawno przeszły mi dawne urazy. Po prostu wymazałam ją ze swojego życia. Cieszę się, że jest dobra dla moich dzieci.
Matkę trudno wymazać, tym bardziej jeśli funduje człowiekowi huśtawkę emocjonalną i atakuje w w najmniej spodziewanych momentach. Potem męczę się nocami, nie śpię, rozmyślam, przeprowadzam z nią rozmowy. W myślach. Z półtora roku temu też już tak było, myślałam, ze się uwolniłam. Byłam spokojniejsza. Przestałam myśleć, pogodziłam się z tym, że matki nie mam. Po przyjeździe  do Wrocka wydawało się, że nie wszystko stracone, że to się uda jakoś tak załatać,w końcu i ona i ja starzejemy się, żadna z nas nie wie, ile nam czasu zostało i której wcześniej zabraknie. Starałam się bardzo, by było w miarę normalnie, a mimo to ona "rządzi", knuje, udowadnia i niszczy mnie sukcesywnie. No więc zapisuję sobie tu wielkimi literami - KONIEC tego złego!
I proszę - nie piszcie nic na ten temat, żadnych pocieszeń, bo na to nie ma pocieszenia, to jest matka, która powinna być najlepszym przyjacielem swego dziecka, a nie jest.
W związku z tym, ale i z innymi sprawami myślałam ostatnio właśnie o tym- po co mi ten blog skoro się cenzuruję, skoro nie zawsze piszę o tym, co mnie boli, by z jednej strony się nie obnażać, a z drugiej strony by ten blog nie był taki jęczący, by nie było tu złych emocji ? By nie urazić nikogo, bo nie każdy ma poglądy zbliżone do moich tez czasami unikam pewnych tematów. Mogłabym pisać tylko o swoim piesku i dzieckach, no mogłabym, ale czy to wszystko , co powinno się tu znaleźć?
O pracy ? Niekoniecznie z pewnych względów, a i spektakularnych dokonań w niej nie miałam, więc .. ? :) Na pewno jest to miejsce do spotkań z ludźmi , których lubię i szanuję, do których sama lubię też zaglądać. Dzięki niemu poznałam fantastyczne kobiety, których w życiu nie mogłabym bez blogowania poznać.
No i tak to jest, że często są tu u mnie po prostu zwykłe chwilowe zachwyty czymś, krótkie chwile szczęścia, pewne obawy, pewne fascynacje, migawki z życia, do których czasem wracam , by przypomnieć sobie kiedy wydarzyło się to czy owo . I wyszło mi, że mój blog to taki pamiętnik z licznymi kartkami napisanymi atramentem sympatycznym.  Pytanie brzmi- Czy  ja te niewidzialne kartki będę kiedyś umiała odtworzyć?  Nie wiem, ale może to i lepiej, że one same z czasem na tyle wyblakną, że za kilka lat nie będą widoczne nawet dla mnie.
sonic
PS. A czym dla Was są blogi ?

36 komentarzy:

  1. świetnie napisałaś o tym atramencie sympatycznym, niech te kartki wyblakną i dla Ciebie!
    ja bloga zaniedbałam, od kilku lat zrywami tam piszę ale zaglądam czasem do archiwum i szukam, kiedy coś się zdarzyło, "bo na pewno musiałam" o tym na blogu wspomnieć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, to i mnie się zdarza- szukanie czegoś na blogu, bo to może "udowodnić" pewne wydarzenia :))
      Buziaki :*

      Usuń
  2. Hmmm...dla mnie trudne pytanie. Bo założyłam bloga na wyraźne życzenie dwóch osób, które teraz rzadko zaglądają i prawie nie komentują. I tego mi żal, bo poznałam je w realu, znajomość trwa, a jednak...
    Pociechą dla mnie jest Kurnik i Kury poznane i jego atmosfera, dlatego nie porzuciłam blogowania.
    Cenzuruję, bo dzieci czytają, a czasem miałabym ochotę wyrzucić z siebie trochę żalu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego, ze nie komentują, nie odbieraj personalnie, na pewno czytają, ale sama wiem jak to jest- z czasem przychodzi takie zmęczenie blogowe, ze człowiekowi nie chce się komentować i to z wielu powodów- nie ma się nic do powiedzenia, lub temat nie jest interesujący, albo inni już wszystko powiedzieli, lub ma się chandrę.
      Kurnik to miejsce gdzie częściej komentuję niż u siebie piszę, ba , ja dzień zaczynam od Kurnika ;) Nawet jak nie komentuję z powodów powyzej, to podnoszę się na duchu i dalej idę sobie w swój świat.
      Ta autocenzura jest uciążliwa, ale jak się już ma znajomości na blogu , nawet takie tylko wirtualne, to jest to nieuchronna konsekwencja pisania bloga :)
      Mnie też często wkurzają jakieś sytuacje życiowe, blogowe, polityczne i mam ochotę walnać z grubej rury, a potem macham ręką i ... nie piszę nic :)

      Usuń
  3. Ja utrwalam przeszłość...miałam tak niesamowitą, wspaniałą Rodzinę, że nie chcę, by rozpłynęła się w niebycie:)
    A u innych szukam różnych rzeczy, różnej atmosfery...nie wiem czasami, dlaczego u jednych zostaję na dłuzej, a do drugich w porywach wpadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, Twoja rodzina zasługuje na uwiecznienie ku szczęśliwości nas- czytaczy :)
      Miałam taki okres, gdy czytałam dużo, komentowałam, nawiązywałam znajomości. Teraz zaglądam na kilka blogów, rzadko komentuję, bo na ogół nie mam nic do powiedzenia :/

      Usuń
    2. Staram się opanowywać na blogach wrodzoną kłótliwość i agresję....często mam inne zdanie niż autor, ostatnio po prostu nie komentuję " zapalnych" postow.
      Na blogach jak to w zyciu- z niektórymi nam nie po drodze, innych chcemy poznać w realu, a czasami jak bomba pierdyknie to jeno zgliszcza pozostają:p

      Usuń
    3. Nie zawsze da się nie odezwać, jeśli widzisz, że komuś może np być przykro, a to jest szczególnie trudne gdy lubisz obie strony. Gdy chodzi o jakiegoś złośliwego trolla to przykro mi nigdy nie jest, w sumie z czasem stały się takie komentarze tylko i wyłącznie źródłem niezłej zabawy

      Usuń
  4. W normalnych warunkach pisalabym dla moich dzieci, zeby wiedzialy, co ich matka myslala, jak zyla, jakie miala poglady, ktorych nie zdazyla (nie chciala) z nimi wymieniac. Moze inaczej spojrzalyby na mnie, kiedy by mnie juz zabraklo. Ale my nie zyjemy w normalnych warunkach i moje corki nigdy nie przeczytaja tego, co pisalam przez tyle lat, bo nie czytaja po polsku.
    Pisze wiec dla Was, dla siebie tez, bo pamiec jest zawodna. Pisze, bo lubie.
    Jednak nie o wszystkim mozna, bo nie wszystko jest na sprzedaz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ze nie czytają po polsku. Zawsze mogą włączyć guglatranslatora :P

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. za to szczegolnie lubię blogi
      to się też sprawdza, gdy kogoś poznajemy w blogosferze i możemy przeczytać takiego bloga od początku

      Usuń
  6. Pisze bo lubie, chociaz co raz czesciej mnie to wkurwia, bo ludzie nie czytaja co jest napisane tylko ogladaja literki a potem komentuja zupelnie od czapy. Konczy sie tym, ze piszesz notke a potem jeszcze w 40% komentarzy musisz wytlumaczyc co napisalas:)))
    Co do samocenzury, to owszem zdarza mi sie tzn. sa tematy, osoby o ktorych nie pisze. Najlepszym przykladem jest moj Junior, jesli w ogole o nim cos pisze to tylko mimochodem, ale nigdy Junior nie jest glownym tematem notki. To jego zycie i ja to szanuje.
    Poza tym chyba raczej niewiele sie cenzuruje, bo tak naprawde to mam gleboko w odwloku co o mnie mysla ludzie, ktorych w wiekszosci i tak w zyciu nie zobacze na oczy.
    A te kilka osob, ktore poznalam czy ewentualnie jeszcze poznam to doskonale wiedza jaka jestem, wiec po kiego licha sie cenzurowac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem z odczytywaniem literek jest poważny. Do tego dochodzi to co pomiędzy wierszami, a z tym niektórzy mają jeszcze większy problem.
      Tego braku cenzury to Ci zazdroszczę:) Czasem mi też coś się uleje, tak jak dzisiaj, chociaż to zrobiłam z rozmysłem- jak sobie tu zapisałam to trochę taka mała przysięga ;)
      Mogłabym oczywiście napisac dokładnie co i jak i dlaczego, ale po co ?? Dla współczucia? Nie potrzebuję go. Rady też żadnej nie dostanę, bo to jest skomplikowana sytuacja, więc napisałam tyle ile chciałam. I to pewnie też tworzy jakieś tam wyobrażenie o mnie i moim życiu, ale prawda jaka jest wiem i tak tylko ja.

      Usuń
    2. Kochana ja sie akurat doskonale identyfikuje z konfliktem matka-corka. Malo tego wrecz uwazam, ze wiekszosc relacji matka-corka jest trudna. No ale oczywiscie nikt sie do tego nie przyzna, no bo jak to w porzadnym katolickim domu z fortepianem nie lubic wlasnej mamusi:))) A ja mojej nie lubilam, kochalam, bo kazdy kocha matke, ale jej serdecznie nie lubilam.
      I wiesz co dzieki Tobie napisze chyba notke na temat rodziny:))

      Usuń
    3. Star, to był dla mnie temat tabu, nigdy o tym nie mówiłam, wstydziłam się. Teraz nastąpiła we mnie przemiana, dojrzałam do tego by o tym mówić, by nie brać na siebie brzemienia jej winy.
      Dla mnie ona stała się kimś kogo muszę unikac dla własnego zdrowia psychicznego. Mam nadzieję, że uda mi się przed chronić skutecznie.

      Usuń
  7. Zaczłąm nieśmiało jakoś, z wygłupu bardziej. Poznałam fajnych ludzi, dziewczyny już w iększosci nie piszą tych blogów. Potem były inne blogi i inni ludzie, którzy sa do dziś. Ja trochę ostygłam, przywalona hucianymi problemami straciłam zapał i wenę. Nie chcę o tym pisać, nie wiem, czy w swojej szczerości nie pokazałm komuś z kręgów zawodowych sojego bloga. Dlatego jest nijaki, mdły i cenzurowany. Ot takie tam dyrdymałki.Ale szkoda mi go zlikwidować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w realu nikomu nie podałam adresu, chociaż kiedyś coś komuś powiedziałam, ze piszę, ale za uja pana nie znajdą ;) To byłby straszny błąd w moim odczuciu, bo życie się zmienia i nagle nam nie po drodze z kimś, a tu zonk- życie na widelcu :) W każdym razie , ja tak uważam.
      Potem pozostaje pisanie w ukryciu, a to uciążliwe jest.
      Nie ma na myśli anonimów przychodzących gdzieś z wirtuala, oni mi powiewają, kasuję i zapominam i z ich powodu nigdy bym bloga nie zamknęła, ani nie moderowała komentarzy, bo to w pewien sposób przegrana z nimi. Wystarczy czasem zamknąć im możliwość komentowania i finito
      Nie likwiduj, bo skąd będziesz wiedzieć w 2030 roku, jaka była pogoda w kwietniu 2017 ?? :P

      Usuń
    2. I pod tym wzgledem mam wygode ze wzgledu na miejsce zamieszkania i fakt, ze pisze po polsku. Nikt z rodziny mojego meza nie zna polskiego, mojemu mezowi gdyby nawet znal to powiewa co ja o nim pisze. Nie mam tu zadnych znajomosci z Polakami, ktore bylyby na tyle zazyle, zeby sie chwalic pisaniem bloga. Jak pracowalam to przez 30 lat pracy mialam dwie klientki, ktore byly Polkami.

      Usuń
  8. bo mam głupie poczucie, że ludzie obce mi kompletnie potrzebują tego bloga
    przecież to klubokawiarnia jest

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nie głupie poczucie, tylko taka prawda :)

      Usuń
    2. na pewno czerpię z Nich, każdy lubi byc potrzebny

      Usuń
    3. choc prawda jest tez taka, że ludzie czatuja na sensacje, na smierć
      nawet pseudorakowy blog niesie nadzieję, że ktoś gdzieś umrze...

      Usuń
    4. Haha wyobrazam sobie te armie zawiedzionych anonimow, ze ja jeszcze zyje:))))

      Usuń
    5. Star, to mam nadzieję, że długo na to poczekać będą musieć :P

      Usuń
  9. Ja mam ten problem co Masza, tylko na szerszą skalę. Prawie wszyscy wiedzą, że piszę bloga - w pracy, w rodzinie, wśród znajomych. I czasem bardzo chciałabym coś napisać, ale nie mogę. Bardzo mnie to blokuje.
    Piszę więc tak jak sama wiesz jak. Nawet mój wpis o Teneryfie był solą w oku dla jednej osoby z pracy... Brak mi słów na to. A szkoda mi bloga zamknąć czy utajnić.
    Niezręcznie mi gdy moja mama komentuje moje wpisy. Zawsze jej się podobają, ale mam wrażenie, że chyba czasem się dziwi, że jej Alunia ma takie przemyślenia. ;)
    Planuję więc nową stronę o przemyśleniach, spostrzeżeniach, o tym co robić by pomóc sobie w życiu. I to już będzie strona dla ludzi nie z reala. A może zmieni moje życie zawodowe? ;)
    A jeszcze jedno. Ja bardzo lubię blogi życiowe, tak jak Twój, Graszki. Czasem o pierdółkach, czasem poważnie, szczęśliwie...
    Jeśli chodzi o Twoją mamę to zastanawia mnie jedna rzecz - dlaczego ona jest taka? Nie odpowiadaj mi, to pytanie rzucone w eter. Może znajdziesz na nie odpowiedź i może Ci to pomoże.
    (Takie sprawy chcę poruszać na nowej stronie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alu, to masz niezły problem z tym "jawnym" pisaniem bloga, nawet nie chcę wchodzić w Twoją skórę. Pomysł stworzenia drugiego bloga wydaje mi się bardzo dobry:) Stary oczywiscie też niech funkcjonuje, bardzo go wszyscy lubimy.
      Zrobię wyjątek i odpowiem trochę na zadane pytanie. Moja mama urodziła mnie zbyt wcześnie, była bardzo młoda i nie gotowa na to macierzyństwo, ale starała się udowdnić, ze da radę i za to ją szanuję. Tylko w tym wszystkim zabrakło miłości do mnie. Nie pamiętam ani jednej sytuacji, w której siedziałbym u niej na kolanach, przytulana, głaskana po głowie, może było tak jak byłam zupełnie mała, nie wiem i nigdy ją o to nie pytałam. Tak sobie rosłam, potem pojawiła się moja sis, mamy różnych ojców i ona już była tym dzieckiem kochanym, mimo, że sprawiającym czasem drobne kłopoty, dzieckiem dość żywym heheh, potem burzliwie dorastającym, bardzo asertywnym, ale cokolwiek sis by nie zrobiła było to szybko wybaczane, mnie by z tych przewinień nie tylko nie byłoby szybko wybaczone, ale wypominane by mi było do usranej śmierci. Mama wiele mi w życiu pomogła, jetem jej za to bardzo wdzięczna, ale każdą pomoc miałam i mam wypominaną do bólu, do urzygu, jest to przedmiotem poniżania mnie. Doszło do tego, że w sumie ona nie widzi we mnie żadnych zalet, nic, zero. Wiem, że kilka ich mam;) Ta ciągła krytyka, te ciągłe wypominanie, kłamanie, przeinaczanie faktów, konfabulacji, ktore powtarzane wiele razy stały się już dla niej samej faktami spowodowało, ze ja nie potrafię tego udźwignąć. Rozmowa zawsze kończy krzykiem. Ona po prostu mnie nie lubi, czuję to. Widzi to też moja sis i bardzo ją to boli, bo ona ma bardzo dobre serce, robiła wszystko ( od kilku lat) ze swojej strony, by tak nie było, ale i ona się poddała i jest tym już też zmęczona. Ostatnio nie wytrzymała Najstarsza i wykrzyczała babci, ze jest złym człowiekiem, że współczuje mi takiej matki, że ma wielkie szczęście, ze sama ma najlepszą na świecie mamę :) Domyślasz się, jak to się skończyło? Najstarsza jest podłym niewdzięcznym wnukiem, który nie ma wstępu do jej domu. Tyle, ze Najstarszej jest to akurat na rękę, bo szczerze babci nie lubi. Dla mojej matki dawanie kasy = szacunek dozgonny. A to tak nie działa. Czemu taka jest? Chyba to co napisałam wyżej, pojawiłam sie zbyt wcześnie w jej życiu, a poza tym ona jest bardzo zawziętym i co tu mówić człowiekiem ze złym charakterem. Mam 3 dzieci i nie wyobrażam sobie takiego różnego, nierównego traktowania któregoś z nich. Teraz ona ma w dodatku faceta, który mnie nienawidzi, chociaz widział mnie chyba 5 razy w życiu, ale ona tak go nastawiła do mnie i mówi o tym bez żenady, że tak opowiadała mu o mnie, bo to jej przyjaciel, natomiast ja nie powinnam rozmawiac ze swoimi dziećmi na jej temat. Tyle, ze ja nie muszę rozmawiać , nic nie musze mówić, bo one to przez lata widziały i doświadczały i same wyciągają wnioski. Tak naprawdę, te lepsze wnuki, te od sis, szczerze też jej nie lubią i to jest dopiero ciekawe:) To osoba konfliktowa, posiadajaca monopol na rację, zawzięta. Tak jak pisała tu Star, ja jej szczerze nie lubię. Mam nadzieję, że uda mi się tym razem naprawdę od niej odciąć.

      Usuń
    2. Nie spodziewałam się odpowiedzi. To wszystko jest bardzo osobiste i trudne. Odpowiem Ci na fb.

      No sama kiedyś gadałam o moim blogu to teraz mam. ;) Pomijam pocztę pantoflową, ale z nią się trzeba liczyć.

      Usuń
    3. Sonic, cos mi mowi, ze nasze matki to siostry:)) Nie jest latwo sie od tego uwolnic, nawet jak zrywalam kontakty (tymczasowo) to ciagle mialam wyrzuty sumienia i znow dzwonilam. Balam sie, ze umrze wlasnie (zlosliwie) w tym czasie kiedy nie mamy kontaktu, wiec przez ostatnie dwa lata dzwonilam systmatycznie, nawet na 6 miesiecy przed jej smiercia pojechalam. Sa takie dni, takie momenty, ze to strasznie boli i czlowiek sie zalamuje - ja tak mialam.
      Roznica miedzy Twoja i moja polega chyba tylko na tym, ze moja to w zasadzie zadnego z dzieci nie lubila, miala bo na tym ponoc polegalo zycie, ale zeby lubic?
      No bez przesady, natomiast doskonale wykorzystywala dla swoich potrzeb, najbardziej oczywiscie mnie, bo wiadomo "amerykanka" to niech daje nawet jak sama nie ma. Zreszta od dziecka pamietam, ze zawsze bardziej dbala o braci niz o mnie, bo jak twierdzila i to calkiem glosno w mojej obecnosci "ta to sobie zawsze da rade" no i dawalam, bo nie mialam innego wyjscia.
      Tez nie moge powiedziec, ze nic dobrego dla mnie nie zrobila, alez oczywiscie, ze zrobila tylko tak jak piszesz to jest juz odplacone, splacone dziesieciokrotnie ale ciagle wypominane:)))
      Jak mialam szesc a potem jedenascie miesiecy to mialam ponoc straszna biegunke, dzieci w tamtych latach maslowo umieraly na biegunke. Czy uwierzysz, ze do konca zycia slyszalam, ze ona prala po 30 moich "zasranych" pieluch dziennie tylko po to zebym przezyla:)) Kiedys nie wytrzymalam i powiedzialam, ze mogla je zawekowac i zostawic jak dorosne to bym sama uprala:)) bo juz mialam dosc takiego idiotycznego gadania. Ech... ksiazke moglabym napisac.
      Teraz jest spokoj, przynajmniej z matka, ale brat przejal paleczke i jest jeszcze gorszy, z tym, ze tu zerwalam stosunki bez zadnych wiekszych wyrzutow.

      Usuń
    4. Star, 1,5 roku temu ja schudłam i wyłysiałam przez nią. To był koszmar, ale to wówczas poczułam w sobie siłę do uwolnienia się. Potem, jak napisałam, próbowałam, bo wydawało mi się, że i ona próbuje, no ale jak czas pokazał , niestety nic się tu nie da uratować. I dobrze, tak widać jest nam obu pisane, a ja odetchnę.
      Ja, przez resztki szacunku do niej, nie będę pisać , co ona mi robiła. Różnicę pomiędzy mną a sis były, są i będą i z tym też się pogodziłam. Ja już ze wszystkim się pogodziłam:)
      Zobaczymy co czas przyniesie, dla mnie to koniec.
      Sis ma bardzo dobrą, a tak naprawdę nasze relacje są super od momentu kiedy usiadłyśmy razem i zaczełyśmy sobie wyjaśniać rózne sprawy i kłamstwa, które preparowała nasza mamusią, tak by nas skłócić. Teraz wiem, że sis jest moim wielkim przyjacielem i zawsze mogę na nią liczyć. To w tej sytuacji jest dla mnie najważniejsze. I wiem, że matka teraz już nie ma szans nas poróżnić, co ją szczerze wkurwia :)))

      Usuń
  10. Przez wiele lat byłam wielce towarzyskim stworzeniem i z pewnością nie miałabym czasu na pisanie bloga. Potem życie mnie zmieniło i stałam się "kameralistką"- powyżej 4 osób na raz to już dla mnie tłum a ja tłumu unikam.
    O tym,że piszę blog wie mój mąż i córka , ale nie znają nicka i wcale ich nie interesuje co ja piszę. Gdy dojdę do wniosku, ze kończę tę zabawę z całą pewnością wszystko co napisałam skasuję- słowo po słowie. Część już skasowałam, z tych starych wpisów. Podobnie jak Ty poznałam dzięki blogowi kilka przewspaniałych osób, a "blogowe siostry i bracia" już kilka razy pomogli mi wrócić do pionu.
    Poza tym lubię pisać, nawet coś niecoś piszę na drugim blogu.
    Moim wiecznym utrapieniem byli oboje rodzice. Piszę w czasie przeszłym, bo dziś już obojga nie ma. Przez wiele lat starałam się zrozumieć ich postępowanie, ale chyba mi na to rozumu nie starczyło. Bo gdyby byli jakimś "marginesem społecznym", patologią chodzącą, to może bym ich zrozumiała i szybciej "rozgrzeszyła"? A może ja po prostu mam zbyt wysokie wymagania?- to też możliwe, prawda?
    Na starość stoję nieco na rozstaju dróg i nieco na blogu marudzę, ale i tym razem czuję wsparcie blogowej grupki i to mi pomaga.
    Wychodzi na to, że "blogowanie niezbędne jest";)
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, my jesteśmy innym pokoleniem, niż nasi rodzice , bardziej staramy się o dobro naszych dzieci, pewnie dlatego, że my lekko nie mieliśmy. I dobrze, niech im będzie łatwiej.
      Ja też lubię pisać, ale pewne smutne wydarzenia często podcinają mi skrzydła i wenę szlag trafia;)
      Lubię Twojego bloga, nawet jak marudzisz :)) Marudź do woli, będzie mi raźniej :***

      Usuń
  11. Nasz blog miał być taką jawną korespondencja miedzy Annavilmą a mną. O różnych pierdołkach z życia codziennego. Takie było z grubsza założenie. Tak na serio, to miał pomóc mi przełamać wirtualną nieśmiałość. Przez wiele lat czytałam rożne blogi, ale nie komentowałam, to samo było na forach. Wolałam siedzieć schowana.
    Piszę rzadko, bo właściwie nie wiem czy to pisanie ma jakikolwiek sens, komu chce się to czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Annavilma miała super pomysł na wydobycie Ciebie na światło dzienne blogowiska i dzięki Niej przepłakałam ze śmiechu w towarzystwie innych dziewczyn długie godziny czytajac Twoje błyskotliwe komcie i riposty :)
      Pisz, rucianko, pisz, bo masz dar :)

      Usuń
  12. Stosunki matka-córka, zawsze (czy tez może zazwyczaj) są skomplikowane. Nawet najlepsza na swiecie mama w koncu jest tylko czlowiekiem. Twoja Sonic, z opisu nie wydaje mi sie najlepsza :(
    Moj blog? Zaczęłam jako ćwiczenie językowe, żyjąc w anglojęzycznym kraju nie mam możliwości pisać i mówić po polsku i czuje ze ten polski mi się wymyka. Zapominam slow i zwrotów. A jest to piękny język. Po jakimś czasie przekształcił sie w ćwiczenie językowo-rysunkowe. Czasami żałuję ze nie mam odwagi pisać co NAPRAWDE u mnie się dzieje. Ale nie mam, i nie zacznę, bo to co u mnie, to tylko dla mnie znaczenie. Moje smutki, moje zmagania z rzeczywistością, moje problemy zdrowotne po co konus tym zawracać głowę? Ale zawsze kiedy pisze, to mam nadzieje, ze kogoś zainteresują piękne miejsca które widziałam. Miejsca do których być może, było by innym trudno dotrzeć. I tym się na swoim blogu dziele bo uważam ze to najciekawsze co się dzieje w moim życiu :)

    OdpowiedzUsuń