sobota, 11 kwietnia 2015
żłobek czyli nigdy nie wyjdę z pieluch ;)
Dwa dni z Tofficzką za nami. Dwa dni obfitujące w różne wydarzenia.
Druga noc już nie była taka spokojna jak ta pierwsza, ale czegóż się można spodziewać gdy ma się niemowlaczka w domu i jest się przewrażliwioną babą ? ;)
Obudziłam się około 4 w nocy i zobaczyłam obok siebie sunię, mimo że obok łóżka było jej posłanko. Myślę, że nie uda mi się jej nauczyć spać samej, ale nie dziwi mnie to jakoś specjalnie ;)
Jednak gdy wyszłam do kuchni to i sunia tam się za mną udała. Napiła się, wysiusiała i zaczęła kucać w wiadomym celu. Niestety, kupka wyjśc nie chciała i w pewnym momencie pieseczek zaczął piszczeć, a ja wpdałami w panikę i dawaj szukać w kompie pomocy. Ktoś radził sprawdzić pupcię, czy nic nie zalega, czy nic się nie przykleiło i nie zaczopowało ujścia. I tak było, chociaż na pierwszy rzut oka widać nie było! Stałam więc w łazience, myłam pupeczkę, moczyłam w ciepłej wodzie i za chwilkę było po kłopocie. Piszę o tym nie tyle by Wam pokazać jak zajmujące miałam noca zajęcie, ale może komuś się to przydać. Z tego wszystkiego rozbudziła się i najmłodsza i tak o godzinie 5 rano ja włączyłam sobie film w necie, Najmłodsza zaczęła grać na moim nowiusieńkim smarkfonie, a Toffi umościła się przy mojej głowie i zaczęła słodko pochrapywać. Nie wiem nawet kiedy i my usnęłyśmy, ale jak się obudziłam, to zobaczyłam, że oczko małej jest bardzo czerwone i zaropiałe i ... znów lęk. Dawaj dzwonić do właścicielki hodowli i sru do lekarza. Oko ma silny stan zapalny, sunia dostała dwa zastrzyki, a do domu krople i antybiotyk, w poniedziałek idziemy do kontroli. Ogólny stan jest jednak bardzo dobry, budowa prawidłowa i łogólnie jest pikna i prawidłowa ;) Wizyta odbyła się w lecznicy, w której Toffi przyszła na świat, bo jej mama urodziła ją poprzez cesarskie cięcie i tej lecznicy będę się trzymać. Tam są prawdziwi lekarze z powołania.
Reszta dnia bez większych ekscesów- jedzonko, spanko, zabawa i tak w kółko ;)
Toffi po wizycie u weta
godzina 22- Najmłodsza i Toffi zasnęły razem na kanapie :)
sonic
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jesteś wspaniała, wiesz:)
OdpowiedzUsuńTak.? Łaj ? ; )zadzwonię jutro, maM Ci coś do opowiedzenia
OdpowiedzUsuńO zadzwoń kiedy znajdziesz chwilkę:)
UsuńOna jest taka maleńka, że wydaje mi się to wręcz nieprawdopodobne.
OdpowiedzUsuńHana, ona jest bardzo mała, na zdjęciu wydaje się wieksza niż w rzeczywistości!
Usuńto taki motyl wśród psów:)
Usuńkoliberek :)
UsuńMam nadzieję, że kłopoty szybko miną i sunia będzie zdrowo rosła. Wygląda jak malutki, rozkoszny pluszaczek.
OdpowiedzUsuńAż trudno uwierzyć, że to żywe jest ☺
UsuńTakie malenstwo jest delikatniejsze od elfa, trzeba wiecej staran, zeby "wyszlo na ludzi".
OdpowiedzUsuńRyjeczek ma cudny! :)
Już widać, że będą z niej ludzie 😉
Usuń☺to miał być, a wyszły ?
UsuńTestuję tel ☺
ależ to maleństwo, a takie wielkie cudo :) a jak się ma niemowlaka to i noce nieprzespane, i niespodziewane poszukiwanie lekarza, oby jak narzadziej! bądź zdrowa malutka :)
OdpowiedzUsuńNo mówię Ci , ja całe zycie w pieluchach będę ☺
Usuńwidać to lubisz :)
Usuńjak zaczęłam 24 lata temu, tak do dziś tylko dzieci, dzieci i dzieci ;)
UsuńKłopoty maleństwa to problem, ale absorbuje to Was i choć trochę pozwala nie myśleć o Luli...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zdrowia życzę :)
Buziaki, Izo :*
UsuńJaka to kruszyna delikatna...
OdpowiedzUsuńtiaaaa, ale jakie ostre mleczaki ma i ile siły by nimi gryźć nasze palce :)
UsuńJejku, te zmartwienia odbierają nam radość :(
OdpowiedzUsuńCo za śliczności maleńkie!
a bo to te ostatnie stresy tak mnie trzymają w czujności i gotowości :/
Usuńale staram się panować nad sytuacją :)
Spróbuj dodawać po kropelce oliwy do jedzonka. Naszemu wilczurowi polewałam suche jedzenie oliwa. Ale że wilczurowe żołądki nie znoszą nic tłustego, żadnych tłustych mięs żadnego tłuszczu w kaszy, to troszeczkę oliwy dawało spokojne wypróżnienie, ale nie rozwolnienie. Myślę że mała kruszynka i kropla oliwy powinna wystarczyć. Daj nazwę kliniki. My co prawda mamy dobrą klinikę ale wiedzy o dobrych nigdy za dużo. :)
OdpowiedzUsuńElu, dodaję 2-3 krople oliwy z oliwek
Usuńdaję też jej kapkę jogurtu :)
napiszę Ci w mailu adres
Dziękuję.
OdpowiedzUsuńJak mi moje chorują, to zaraz mam sraczkę. Myślową też. Chory zwierzak, to jak chore małe dziecko. Oszaleć można.
OdpowiedzUsuńjaka cudna ta psinka!!!
OdpowiedzUsuńBozszsz!! jaka ona malutka, rzeczywiscie psi koliberek...
OdpowiedzUsuńJest zachwycająca!!!
OdpowiedzUsuńI maleństwo takie jeszcze! Oby już nic jej nie dolegało...
Przy Najmłodszej widać jaka to kruszynka jest :))
OdpowiedzUsuńNiech już nie choruje :)
♥
Nie martw się tak bardzo. Mop po przyjechaniu z hodowli, na początku ciągle chorował, zapalenie ucha, dziąseł, brzuszek, kaszelek, a to sranko, a to rzyganko. Ciągle u weta i ciągle strach, wyrósł, uodpornił się. Jest malusia, ale kolorek ma taki sam, jak Mop. Hej sonic, zróbmy im dzieciaki, jak Toffi podrośnie. Byłyby śliczne:)
OdpowiedzUsuńFajne jest to drugie zdjęcie:)
OdpowiedzUsuńTakie kruche maleństwo. Śliczna, życzę by rosła zdrowo i radośnie.
OdpowiedzUsuńOch, masz cudności maleńkie:))) Super:)))
OdpowiedzUsuńAle maleńtas!A jak jej robicie"moje usi,moje usi"?:)))Niech się zdrowo chowa!:)
OdpowiedzUsuńWyglada , jak pluszaczek. Zdrowia dla wszystkich:))
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie życzenia zdrówka dla Tofficzki :)
OdpowiedzUsuńalez to maluszek! moj kocur wazy szesc kilogramow :)))
OdpowiedzUsuńZazdroszczę posiadania takiego maluszka. Aż trudno uwierzyć, że to nie zabaweczka na ostatnim zdjęciu, tylko prawdziwy pieseczek.
OdpowiedzUsuńjaka sliczna kruszynka! :)))
OdpowiedzUsuń