Wybrałam się wczoraj z córkami na zakupy. Najpierw był sklep z tkaninami obiciowymi, tapetami i dodatkami do mieszkań. Poszłyśmy tylko po tkaninę tapicerską, a wyszłyśmy z pomysłami na ozdobienie ścian kapitalnymi tapetami oraz zamówiłam piękne industrialne lampy do kuchni. Tkaniny nie kupimy, bo ta która nam się bardzo podobała, jest strasznie droga i w sumie lepiej kupić nową kanapę, bo wyjdzie na jedno.
Potem byłyśmy w Manu i tu, jak to w CH, obleciałyśmy kilka sklepów, wymieniać nie będę, ale było ich sporo i kiedy padnięte wracałyśmy do samochodu zorientowałam się, że nie mam kluczyków. Przeszukałam torbę, przeszukała ją Najstarsza i chciał, nie chciał musiałyśmy się wrócić do odwiedzanych sklepów, a że było ich, jak wiecie, wiele, to trwało to długo. Nikt nigdzie kluczy nie znalazł, w punkcie informacyjnym też ich nikt dla nas nie pozostawił, ochrona sklepu też nic nie wiedziała. Najlepsze jest, że po przyjściu do Manufaktury, gdzie weszłyśmy od strony Leroy Marlin, zgłosiłyśmy ochronie sklepu, że na parkingu stoi wypasiony opel z otwartą szybą, a wewnątrz znajduje się kurtka, która aż prosi się złodziei, by ją ukraść i ochrona przez radiowęzeł zaczęła szukać roztargnionego klienta i gdy ci sami ochroniarze potem usłyszeli, że teraz to ja szukam swoich kluczy, byli nieco zdziwieni. W sumie, było to jedyne miejsce, gdzie zatrzymałam się na dłużej i tylko tu te klucze mogły zostać. Z drugiej strony byłam pewna, że schowałam je do torby, a gdybym jednak je upuściła, to powinien być niezły huk, bo jest ich cały pęk.
Zmartwione wezwałyśmy taxi, córki pojechały do domu po zapasową parę, a ja w bluzce na ramiączkach pilnowałam swojego grata, oczekując aż niecny znalazca przyjdzie na parking i pilotem zacznie dopasowywać klucze do samochodu. Jedyne szczęście, że w torbie całkiem przypadkiem miałam klucze od mieszkania Najmłodszej, bo w przeciwnym razie musiałabym wzywać ślusarza do wyważania zamków o godzinie 22 w nocy.
No więc czekam na tym parkingu i marznę, aż zjawia się Najstarsza z kluczami, tyle, że to nie te klucze wzięła. Były bardzo podobne, marka ta sama, ale od auta, którego już nie mamy. Dobrze, ze taksówkarz nie zdążył odjechać i Najstarsza znów pojechała do domu, a ja dalej marzłam przy aucie.
W końcu zapasowe kluczyki do mnie dotarły i zziębnięta wylądowałam w domu, cały czas zachodząc w głowę, jak to się stało, że zgubiłam ten cholerny pęk.. Zaczęłyśmy narzekać, ze my takie dobre, wykazałyśmy się postawą obywatelską, chciałyśmy innym pomóc, a same padłyśmy ofiarą jakiegoś złodzieja, który na pewno już tych kluczy nie odda ze złości, że auta na parkingu nie ma. Mimo wszystko byłyśmy zadowolone, że chociaż do domu się dostałyśmy.
Torba leżała na stole, a ja żartując złapałam ją za uszy i ostatni raz nią potelepałam, wywracając do góry nogami i wówczas.... zguba wypadła! Okazało się, że tam była taka usztywniająca dno wkładka, pod która te kluczyki się schowały.
Tym sposobem zafundowałam sobie i dziewczynkom 2 godziny wątpliwej rozrywki.
Szkoda tylko, że nikt nie sfilmowałam naszych min, bo każda z nas co najmniej 3 razy tę torbę sprawdzała.
A ileż było szczęścia z tego, że znalazłam coś, czego nie zgubiłam ;)
Na marginesie dodam, że tę letnią torebkę noszę od dwóch dni i zupełnie zapomniałam o jej podwójnym dnie.
sonic
Współczuję marznięcia. Dobrze, że się tak skończyło:)
OdpowiedzUsuńOch, a jak ja się ucieszyłam :)
UsuńWspółczuję.
OdpowiedzUsuńKiedyś szukałam kluczy do mieszkania, które przez dziurę w kieszeni wpadły na dół grubej kurtki. Nie poczułam ich i też było latanie po rodzinie żeby zdobyć zapasowe.
Dobrze, że się pomyślnie zakończyła przygoda.
mamy nauczkę, że z domu zawsze wychodzimy z 2 parami kluczy do domu!
UsuńNo, niezły horror, nie zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńA modliłaś się do św. Antoniego? Czasem pomaga, czasem nie, ale próbować przecie można :)
kurczę, nie :/
Usuńnigdy się do niego nie modlę, ale zapamiętam sobie :)
No śmiać mi się chce :P
OdpowiedzUsuńżebyś wiedziała, jak my się śmiałyśmy :)
UsuńUffff....Doskonale Cię rozumiem! Miałam podobną historię, tylko z pendrivem. Na nim dane do pracy "na wczoraj", a jego nie ma nigdzie!!! Torebkę przeszukałam trzy razy, wysypując z niej dokładnie wszystko, potem przeszukałam cały pokój, potem szukałam już wszędzie, nie wyłączając miejsc tzw. dziwnych i w końcu jeszcze raz wróciłam do torebki, pendrive był pod podszewką, w której było tak maleńkie rozprucie na szwie, że on nie miał prawa się tamtędy przecisnąć! A jednak, a jednak...
OdpowiedzUsuńja czasem patrzę dajmy na to na stół i szukam wzrokiem soli i nie ma!
Usuńpatrzę raz, drugi, trzeci - nie ma
odwracam się i jeszcze raz spojrzę- jest!
Diabeł nakrył ogonem ;)
moja mama tak portfela szukała
OdpowiedzUsuńi nie było podwójnego dna, torebka nie była duza a i tak zdążyła dojść do wniosku, że ktos jej ukradł:)
w sumie lepiej, ze się znalazł:)
moja duża i prawie pusta, normalnie do dzisiaj nie wiem, jak to się stało, tym bardziej, że niby słyszałam jak brzęczą, ale wydawało mi się, że to ta dodatkowa para
Usuńjak widzisz, nie tylko Ty piszesz o torebkach ;)
:DDD
Usuńto bardzo wdzięczniuchny temacik:)))
i ładniutki :)
Usuńże torebka łądniutka?
Usuńdawaj pikczer!!
temat ładniutki;)
Usuńtorebka też, ale duża, nie to co Twoje maleństwa :)
duże łądne też lubię:)
UsuńWczoraj akurat było zimno dziś gorąco trzeba było to wszystko dziś zrobić :)) U na to mąż zawsze gubi/znajduje klucze/komórkę/portfel ale on ma parę milionów kieszeni, więc mają prawo się gdzieś zawieruszyć. :)) Ważne jest to że i dziewczęta Twoje szukały i też nie znalazły, wyszłabyś na nieuważną a tak spokojnie wina torebki :)).
OdpowiedzUsuńja ciągle szukam kluczy, portfela i oczywiście telefonu- ze 100 razy dziennie ;)
Usuńale nigdy nie zgubiłam, aż do wczoraj ;)
Przeżyłam to samo! Przebiegłam sklepy, przeszukalam torebkę i kieszenie i nic. Odwiedzilam tez ochrone. Tylko byłam sama i nie wiedzialam, czy pilnować auta czy jechać do domu. Jak zaczęłam wydzwaniac po pomoc, znalazłam mała dziurkę w podszewce torebki, a tam kluczyk.. ale emocje to były!
OdpowiedzUsuńWitaj, Bogusiu :)
UsuńSama więc rozumiesz, co czułam. Jedyne co mnie pocieszało, że ma klucze do domu, a jedyny koszt tej sytuacji to taksówka, gorzej, gdybym musiała wołać w nocy ślusarza, pewnie z 500 zł jak nic bym wydała i kilka godzin więcej straconych. Mam nauczkę i dobrze ;)
Przygoda z tych nie do pozazdroszczenia, chociaż się dobrze skończyła.Łatwo się wczułam w Twą sytuację, bo ja w dość podobny sposób "zgubiłam" kosmetyczkę z dokumentami - ale nie w torbie a we własnym samochodzie. Z torebkami to mam nieco inne przygody, w efekcie cały rok łażę z jedną torebką, której nigdy nie zmieniam, bo jeśli zmienię to zawsze mam problemy.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
witaj w klubie:)) ja latem mam jedną, zimą drugą i to tak za dużo ;)
Usuńbuziaki :*
Mam do kazdej letniej sukienki inną torbę i niemalże codzienne przekładanie dokumentów weszło mi w krew:))
OdpowiedzUsuńklucze od auta leżą zawsze na szafce w przedpokoju...,no chyba,ze nie leżą:)))
pozdrawiam
Ewa
Ewo, zazdroszczę tylu torebek :) Ja jestem raczej maniaczką butów, tych ci u mnie dostatek i trudno zgubić ;)
UsuńPozdrawiam :)
Ciągle szukam czegoś w torebce. Ostatnio tak długo szukałam biletu w autobusie, że kanar sobie poszedł:)
OdpowiedzUsuńmnie nie robi różnicy czy to mała, czy duża torebka- zawsze nic nie mogę znaleźć ;)
UsuńCzy to podwojne dno w torbie jest po to zeby cos tam ukryc? Wiem ze klucze znalazly sie tak przypadkowo, ale moze to dobre rozwiazanie takie podwojne dno w torbie. Te lampy do kuchni musza byc fantastyczne. Teresa
OdpowiedzUsuńnie, to jest taka sztywna wkładka, bo torba jest z miękkiej skóry i dno jest wówczas stabilne
Usuńale hmmm w sumie mogłabym coś tam teraz na dnie schować :)
A to ci historia!
OdpowiedzUsuńZnam ja różne takie nerwowe poszukiwania,często ze szczęśliwym lub wręcz niezwykłym odnalezieniem (breloczek wykonany przez córkę Młodszą znalazłam przypadkowo w kostce brukowej, nie wiem ile czasu tam leżał,bo go tam nie szukałam nawet,więc mniemam ,że może dzień czy dwa,za jakiś czas drugi taki sam, tym razem od jej kluczy, znalazłam też przypadkowo na naszym podwórku) ,
czy zatrzaskiwania kluczyków w aucie,oj znam.Do listy zawieruszeń i zgub dopisuję moje niedawne zagubienie kanistra z paliwem do kosy spalinowej. Niestety nie odnalazłam.
Kanister? To niezła zguba, ale pewnie komuś się "przydał" ;)
UsuńNo właśnie tak się zastanawiam,ze nie bardzo byłoby komu.
OdpowiedzUsuńZapraszam do poczytania:)
takietam1.blox.pl
odpisałam tam :)
UsuńSpodziewałam się takiej pointy.:)
OdpowiedzUsuńja nie :))))
UsuńA ja polecam fachowców z Serwisu Fortex serwis zamków - mają ogromną wiedzę i doświadczenie.
OdpowiedzUsuń